Zasadniczo, to się trochę bałem tej operacji obracania.
Nie było tak źle, drobne kłopoty to nie kłopot.
A poza tym, życzliwi sąsiedzi i pomocni podali pomocną dłoń
i raz, dwa i jachcik obrócony z powrotem był w garażu.
Potem, miało być z górki,
a szło (i idzie jak po grudzie), nie to, że jakieś problemy ale strasznie wolno/ mało.
Powycinałem wszystkie wystające wkręty od wewnętrznej strony.
Dostrugałem wzdłużniki na kokpit i pokładniki.
Dopasowałem wzdłużniki kokpitu.
Dopasowałem wzdłużniki pokładu i zacząłem poszywać.
Kupiłem 111kg ołowiu.
..... i to tyle ;(
pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz